Od dziecka wszyscy nam mówią, że angielski to jeden z najprostszych języków świata – jest przecież regularny, logiczny i uporządkowany. Podczas nauki zdarza nam się jednak napotkać coś, co na pierwszy rzut oka zupełnie nie ma sensu. Skąd tutaj taki bałagan?
Najprościej rzecz ujmując, angielski to w ogóle nie jest język. To kilka języków w prochowcu ustawionych jeden na drugim i udających jeden język – a my naiwnie dajemy się nabrać.
Jeśli spojrzymy sobie na historię Wielkiej Brytanii, dojdziemy do logicznego wniosku, że przy tak dużej liczbie najazdów i wojen ciężko uniknąć zapożyczeń czy naleciałości. Z tego powodu w języku angielskim znajdziemy trochę wszystkiego: francuskiego, łaciny, greki, wpływów wschodniogermańskich… Każdy z nich skrzętnie się ukrywa i tylko okazjonalnie zwraca naszą uwagę w całym tym zamieszaniu, sprawiając, że mamy ochotę krzyknąć: co się tutaj wyrabia?!
Podobno nauka wciąż idzie do przodu, ale…
Każdy, kto sięgnął chociaż raz do angielskiego słownictwa naukowego, zwrócił uwagę na dziwne końcówki i nieregularne odmiany. Chociaż wpływy łacińskiego i greckiego pojawiają się w zasadzie w każdym języku europejskim, wydaje się, że przynajmniej części z nich udało się niepostrzeżenie zasymilować… ale nie w angielskim. Stąd takie bajery, jak:
Wojna płci
Angielski oszczędził nam zabawy z rodzajem męskim, żeńskim i nijakim… można odetchnąć… w większości przypadków. Czy aby na pewno? Część słów płynnie przedostało się do angielskiego wprost od jego odwiecznego wroga – francuskiego, który (przynajmniej w miarę regularnie) dodaje literę -e do wyrazów w rodzaju żeńskim. Dzięki temu przyszło nam główkować nad takimi błahostkami, jak końcówki dość powszechnego słownictwa:
Nie wspominając już o innych francuskich zapożyczeniach, które zupełnie niespodziewanie zmuszają nasze języki do wykonania tanga.
Kto wymyślił taką pisownię?!
Tak, wiemy. Pisownia angielska jest czasami zupełnie niedorzeczna. Za winnego uznajemy powszechnie człowieka imieniem William Caxton, więc jeśli chcecie się na kogoś złościć, to najlepiej właśnie na niego.
Caxton położył podwaliny pod działanie dzisiejszej prasy. By móc drukować pierwsze gazety, książki czy inne średniowieczne newslettery, musiał najpierw ujednolicić pismo, do czego zatrudnił sobie Flamandczyków. Ci zaś, jak przystało na obcokrajowców, po prostu zapisywali słowa angielskie w taki sposób, jaki uznali za słuszny. Dzięki, William.
Język angielski szybszy niż polska inflacja
20 słów na tydzień – myślicie, że w takim tempie opanujecie angielskie słownictwo? Powodzenia. Znaczy tak, trzymamy kciuki, ale nie w tym rzecz. Oxford English Dictionary poinformował świat jakiś czas temu, że rocznie uzupełnia swoje zapasy słownictwa o całe 4000 nowych słów. To mniej więcej jedno nowe słowo co dwie godziny! Jednak nie przejmujcie się tym zbytnio – mało który Brytyjczyk zna własny język na tyle dobrze, by w ogóle zaobserwować te zmiany.
Co ja teraz biedny/a pocznę?
No cóż, najlepiej nic. Po prostu jeśli pewnego dnia podczas swojej podróży przez labirynt języka angielskiego napotkasz na swojej drodze coś zupełnie nielogicznego, nie pytaj, dlaczego tak jest. No chyba, że jesteś lingwistą/ką – jeśli tak, życzymy ci po prostu dobrej zabawy!