… – Tak.
Często, jeśli nie zawsze, otrzymujemy to pytanie przed rozpoczęciem kursu języka obcego. Pytają o to w pracy. Czasami również i za granicą. Okazjonalnie ktoś zadaje takie pytanie z ciekawości, a my rozważamy, co odpowiedzieć.
Na jakim poziomie jest Twój [insert: dowolny język obcy]?
No tak. I co odpowiedzieć w takiej sytuacji? Jeśli w ogóle znamy poziomy językowe, już na starcie mamy mniejszy lub większy komfort. Możemy na przykład wskazać jakiś losowo i wyjść z twarzą – przynajmniej dopóki ktoś nie postanowi tej wiedzy realnie zweryfikować. Nieco trudniej jest, gdy poziomów takich nie znamy, mówimy więc coś w stylu „całkiem dobry” albo „raczej niski” z nadzieją, że przejdzie.
Najogólniej rzecz ujmując, poziomów językowych mamy sześć: A1, A2, B1, B2, C1 i C2. To jednak samo w sobie niewiele nam mówi, prawda? Potrzebujemy konkretów. Najlepiej, żeby ktoś nam starannie wypunktował, co musimy umieć, żeby móc z dumą „odhaczyć” kolejny poziom. Jest to nawet względnie wykonalne w przypadku poziomów A1 i A2, ale wyżej? Nie ma mowy.
„Ja to w CV wpisuję B2”
– powiedziała mi kiedyś koleżanka, która angielskim już wtedy posługiwała się swobodnie i płynnie. Zresztą byłyśmy wtedy obie na drugim roku lingwistyki stosowanej z językiem angielskim jako wiodącym, więc to stwierdzenie nieco mnie zaskoczyło. Ja bez wahania odpowiadałam wszystkim, że mój poziom to C1+, a nierzadko odnosiłam wrażenie, że Kasia mówi znacznie lepiej ode mnie. Dlaczego postanowiła zaniżyć sobie swój poziom? Wtedy nie rozumiałam. Teraz rozumiem. Sprawa jest prosta – najzwyczajniej w świecie nie miała porównania.
Zupełnie szczerze, oficjalne wymagania co do konkretnych poziomów w zasadzie nie istnieją. Wprawdzie spokojnie wygooglować można tabelkę z długimi opisami tego, co teoretycznie powinno się umieć na danym poziomie, ale informacje te są ogólne, niedokładne, nieprecyzyjne. W zasadzie niczego się z nich nie dowiadujemy.
Przytoczę tutaj jeszcze jedną anegdotkę, tym razem dotyczącą czegoś trochę innego. Istnieje taki fantastyczny portal, który jest istną kopalnią wiedzy jeśli chodzi o język angielski, zarówno pod względem gramatyki, jak i słownictwa. Ktoś pełen determinacji stworzył tam pakiety słówek i wyrażeń odpowiednio dla poziomów A1, A2, B1, B2 i C1. Ma sens, prawda? W tej chwili być może pomyśleliście: „nie no, zaraz. A co z C2?” – i takie też pytanie napotkałam w jednym z komentarzy. Pytanie, ba! Skargę! A zatem dlaczego nie ma pełnej listy słownictwa do poziomu C2?
… Bo to by się wtedy nazywało słownik. I byłby to jeden z tych grubszych.
„No to jaki jest ten mój poziom językowy, bo wciąż się nie dowiedziałem/am?”
Istnieje kilka sposobów, by się dowiedzieć. Najprostszym i najbardziej oczywistym rozwiązaniem jest oczywiście napisanie testu poziomującego. Albo lepiej – kilku testów poziomujących, dla pewności. Musicie pamiętać, że za każdym takim testem również stoją ludzie, którzy czasami popełniają błąd, czasem skupiają się na jednym aspekcie mocniej, a na innym słabiej i ostatecznie we wszystkim tym brakuje pewnej standaryzacji.
I pamiętajcie – wynik testu pisemnego nie jest jednoznaczny z testem ustnym! Niektórzy potrafią mówić płynnie, choć może niezupełnie poprawnie, a kompletnie nie radzić sobie z testem gramatycznym albo odwrotnie – znać teorię „na tip top”, ale nie być w stanie wypluć z siebie zdania. Jednak to nie poszczególna umiejętność, ale ich całość ma znaczenie. Zwróćcie tu też uwagę na to, że Wasz poziom językowy ustny i pisemny może być nieco inny!
„A Wy to skąd niby umiecie ocenić, jaki ja mam poziom, skoro nie macie listy wymagań?”
Nawiązywaliśmy do tego wcześniej w historii, której bohaterką była Kasia. Kasia nie miała porównania, dlatego trudno jej było umiejscowić swój własny poziom na całym tym spektrum językowym. My każdego dnia pracujemy z osobami od A1 po C2 i widząc tę różnorodność, możemy wyciągać wnioski. Nie znaczy to oczywiście, że nigdy się nie mylimy, ale jesteśmy zazwyczaj close enough. ?